"17. PKO Bieg Trzech Kopców | Omówienie trasy", czyli b3k okiem Macieja

ZOO Ride

Ale to było dobre! Czyli plener znienacka Ride

Napracowane!

Lunch Swim czyli ani Sunday ani Special 🤭

Tytułową Koronę, to przydałoby się Kacprowi na głowę założyć. Nie dlatego, że dziś 99.976% treningu przesiedział na tronie (ten plastikowy krzeseł #pdk). Powód był inny. Ale o tym - jak zawsze - zaraz :D

Najpierw początki. No nie było najprzyjemniej, bo sami wiecie, jak jest na zewnątrz obecnie. Trzeba jednak szukać tych drobnych, małych, pozytywnych rzeczy, które poprawiają nam nastrój, prawda? U mnie to dzisiejszego poranka był fakt, że odtajał mi w końcu płyn do spryskiwaczy :DDD

A na basenie niespodzianka - PUSTO :O No poważnie, było nas 5ciu na 2 tory. A roboty tyle, że ciepło było od samego początku!

Podział wydawał się naturalny - Mateusz wybrał swój ulubiony tor z drabinką i podzielił się nim z Miłoszem. Ja w końcu, uwolniony mentalnie od drabinki, naginałem na dwójce (hehehehehehehehehrhrhrh) razem z Krzyśkiem i Niezniszczalnym Jackiem.

Początki były nie wiem jakie, bo przecież nie wszedłem do wody na rozpływanie. Pogadaliśmy z Kacprem o tym, co tam słychać, ponabijaliśmy się z [to się nie nadaje, maciej wykreśl to] i [to też lepiej].

Trening można by zatytułować: "dziś pływamy luźne 1:30 we wszystkich odmianach tego, jak to luźne nie jest, ale uwierzcie mi panowie, że jest".

Najpierw poszło 300m, tak powiedzmy "technicznie": 50m cośtam kraul, 50m grzbiet. Albo coś w ten deseń. Oczywiście w 1:30/100, więc kraul musiał być bardzo szybki (a miało być luźno), bo grzbiet to na pewno nie XD Mówiłem wam już, że prowadził Niezniszczalny Jacek? No właśnie.

I tyle było udziwnień, bo tu zaczęła się robota. Otóż Kacper sobie dziś upierdolił, że nam będzie przeprowadzał pranie mózgu. W myśl zasady, że jak się komuś coś powtarza tysiąc razy, to w końcu w to uwierzy. A jak ta osoba tego słucha w trakcie treningu, to już na pewno (uwierzy)!

Także ten - takie sety, że 2x50m w 1:30/100 a potem 2x100 w tym samym tempie. PRzerwy krótkie, staraliśmy się je zagadać i wydłużyć, ale jeden kujon z pierwszego toru (nie będę wskazywał, ale nie był to Miłosz), pilnował czasu i nas. Dziękuję w sumie, bo taka osoba jest zawsze potrzebna, bo jednak to trening, a nie piątkowe pogaduchy na koronie z ziomkami, co nie?

Jedźmy dalej. Tych setów to było cztery, czyli razem 300x4=1200m w "luźnym 1:30/100". Kacper nam to powtarzał ciągle, że jest "luźne 1:30" oraz "nie luźne" 1:30. Zapamiętajcie to, bo nie kłamał, ale zrozumienie tego zajęło nam jeszcze kilka kilometrów.

Tu się wydarzyła rzecz obrzydliwa, czyli "600m w 1:30/100" XDDD Akurat Grzegorz, co prowadził zajęcia na torze obok, wspominał nam (sami pytaliśmy) jak tam żywienie na Otyliadzie i na OW wygląda. Cośtam napomksnął o akcji wiaderko i właśnie na tych 600m się zastanawiałem, czy takie wiaderko by się nie przydało (dla niekumatych - do czego może służyć wiaderko, które nie jest potrzebne do tej samej czynności, gdy jesteśmy na zewnątrz? :P). 

Na te 600m to jednak łapki dostaliśmy. I tutaj Jacek zasłużył sobie na tytuł niezniszczalnego. Ja tak półżartem wyjąłem swoje MajkelFelpsy w rozmiarze amerykańskim (NAJWIĘKSZYM) a on je założył. I popłynął. Te łapy (bo to nie są po prostu "łapki") to ja nazywam "rozdupcacze barków". Bo dokładnie to robią. Otóż nie w przypadku Jacka. Co prawda na ostatnich 100m zgubił jedną, a to akurat była taka setka przyspieszana (nie wspomniałem, co 3 setka rozpędzana była), ale zero wrażenia to na nim zrobiło. Leciał jakby bez łapek, co w sumie nie jest proste, mając jedną założoną, bo trzymał prostą linię. WOW.

W nagrodę poszedłem zanurkować po tę zgubioną, bo oczywiście zrobił to tam, gdzie najgłębiej, czyli pod 4m chyba. I w trakcie tego nurkowania zrozumiałem, że zmęczenie: "no pojawiło się".

Potem było 10min przerwy (słowa Kacpra). A ja tu widzę na zegarku, że było 7:50. Typowy trener jest typowy - zawsze przerwę przytnie, coś niemiłego powie, a na koniec jeszcze coś smutnego wsadzi.

Te smutne to były 3x200. Oczywiście w tempie "luźne 1:30/100". Omatko, tu mnie zaczęło już odcinać i na ostatnich 50/100m nogi Niezniszczalnego Jacka mi po prostu uciekały coraz szybciej. Przerwy były krótkie  (ten typ na M i nie Miłosz, z toru obok pilnował ciągle). I dziwna sprawa się wydarzyła, bo po ostatniej, oni popłynęli jeszcze jedną, bo miały być cztery, ale maciej nie dosłyszał. No epwnie, że nie , bo dziś miałem dobrze naciągnięty na uszy, motywacyjny czepek "I'd rather be swimming in Eidfjord". Choć dziś to hasło to tak tylko na 50%, bo jednak co piątunio z ekipą to piątunio z ekipą, a nie jakieśtam norweskie fjordy!

Tu się wydarzyła rzecz smutna (BARDZO), bo ja po tej 3ciej setce, co po niej miała być 4ta, ale no ja jej nie popłynąłem, to spytałem się Kacpra, "ile jeszcze". Wiecie, takie standardowe pytanie 8-latka na wycieczce z rodzicami w góry. Zupełnie tego nie przemyślałem, ale błąd - 42-letni amator ze mnie wyszedł. Kacper się uśmiechnął od ucha do ucha, i mówi mi, że  "ej Maciek, ale dopiero 8:25 jest" :D (zajęcia mamy do 9tej:coś). O-ja-jebie.jpg oraz ojojoj-bujajaca-sie-smutna-panda.gif

Pozostawię to bez komentarza.

Nie wiem, co się tutaj wydarzyło, bo na wykresie widzę kolejne 200m w 1:30/100 po przerwie. Pewne jest to, że było to kolejne "luźne tempo 1:30/100". I na pewno jakaś gadka motywacyjna. I na bank tor pierwszy naginał mocno, a Jacek pozostawał niezniszczalny. Nie daliśmy mu zmiany, nawet na sekundę. Nie, żeby prosił, ale kultura tego (chyba) wymaga. Cóż.

Tutaj Kacper się nad nami zlitował i wrzucił 5x100 "nie szybciej niż 1:40". Byłem pewien, że usłyszałem "w luźnym 1:30", ale na szczęście  Jacek ma lepszy słuch i poleciał 1:40-coś, a ja u niego w nogach. W trakcie takich setów, z takim trenerem (ciągle siedzącym na plastikowym tronie) to człowiek się zawsze zastanawia, co się zaraz odjebie. Ten stresik... :D

Nic się nie odjebało. 10x50 z oddechem na 2 i na 5. Próbowałem negocjować, że ja to polecę grzbietem (już dziś przecież robiłem ćwiczenia oddechowe, jak nurkowałem po łapkę MajkelaFelpsa.) ale Kacper miał obiekcje. No trudno, mus to mus. 

I tu miał nastąpić koniec. W okolicach 4k (u mnie) i 4.5k (u chłopaków co robili rozpływanie i tą 200kę dodatkową, czyli wszystkich poza mną i Miłoszem, co się zawsze spóźnia i dlatego go bardzo lubię, bo ja też).

Ale coś mi się w głowie przestawiło. Bo wiecie - basen pusty, ja mam te piękne (no dobra, kolor 3/10, granat), nowe płetwy do nurkowania w Edżipcie (nieno poważnie to one są kraulowe, Finis by nie kłamał). A mi na tych 50kach tak już plecy pospinało, że wiedziałem, że siłki już dziś nie będzie. I tak sobie pomyślałem, że mam pomysł na naprawienie pleców, oraz rozprawienie się ze wszystkimi frustracjami tygodnia. 10x200 grzbietem, ale z płetwami. Cudowny plan, prawda?

I tak też to wyszło. Pusty tor, luuuuuźne (odczuwalne! czyli, ze wcale nie tak mega luźno) tempo (płetwy naprawdę robią robotę) i bardzo długie elementy pod wodą po nawrocie z nogami do delfina. Długie i powolne. Załatwiło mi to i trening core, co miałem dziś robić, i rozciągnęło mi cudownie plecy, oraz poprawiło sytuację z barkiem. Polecam!

Wspaniały był to trening, jestem w stanie uwierzyć, że "luźne 1:30/100" istnieje i jest w naszym zasięgu. Chłopaki to już załapali, ja jeszcze trochę czasu potrzebuję. Ale nie ma pośpiechu - to i jest super w takim pływaniu bez konkretnego celu na konkretny sezon czy dzień, że po prostu można się tym bawić. I nie mieć doła, że "no nie udało się". Nie dziś, nie za miesiąc to może za rok?

Pływanie jest po prostu cudowne! Pozostawię was z tym: https://www.instagram.com/p/C0efrpZIOF5/

Słowo na niedzielę jest takie, że jutro widzimy się rano na AWFie o 7:30, prawda?

Iscriviti gratis. Monitora i tuoi progressi e raggiungi i tuoi obiettivi. Unisciti a 100 milioni di persone attive su Strava.

Visualizza altro da Maciek

Sport con più attività

Maciek Lasyk

Triłajsowy piomtunio -> Korrrrrona!

2 foto

2 commenti

Iscriviti per visualizzare altre attività di Maciek Lasyk

"17. PKO Bieg Trzech Kopców | Omówienie trasy", czyli b3k okiem Macieja

ZOO Ride

Ale to było dobre! Czyli plener znienacka Ride

Napracowane!

Lunch Swim czyli ani Sunday ani Special 🤭

Vuoi saperne di più?

L’app numero 1 per corridori e ciclisti